WYSTAWY
WARSZAWA - GREEN GALLERY
Jerzy Boniński - fotografie
10.02.2005 - 06.03.2005

10.02.2005 - 06.03.2005
Jerzy Boniński urodził się w 1955 roku w Warszawie. Ukończył studia na Wydziale Malarstwa warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Dyplom w 1981 roku w pracowni prof. Tadeusza Dominika. Od 1983 roku pracuje na Wydziale Malarstwa, na którym od 1996 roku prowadzi samodzielną Pracownię Rysunku. Od początku lat dziewięćdziesiątych zajmuje się fotografią.

"Najpierw uderza w oczy kolor, mocny, wysycony. Jest czerwień, żółć, zieleń, błękit. Duże powierzchnie przepełnione kolorem, on wręcz atakuje oczy. A na kolorze podkreślające go żywe światło. Ten intensywny atak barwy i światła przyciąga od razu. Ale to nie o kolorze i jego intensywności opowiada Jerzy Boniński w swoich zdjęciach. Te kolory symbolizują intensywność przeżyć, niosą pozytywną energię ale czasem niepokoją. Tak jak relacje z kimś bliskim, one też wyzwalają zmienne i mocne doznania. Szczególnie gdy dotyczą kogoś z najbliższego kręgu. A jeśli tego bliskiego już nie ma, relacje przestają być oczywiste, próbujemy na nowo określić stosunek do nieobecnego. On już nie zareaguje, nie odpowie, niczego już nie zmieni. Zmierzamy się wtedy z pamięcią o nim. Kim był? Kim był dla mnie? Wracają dawne obrazy, ale już nie takie jak były, lecz przetworzone, często sprowadzone do skrótu, do znaku. Nagle jakiś drobiazg z przeszłości, kiedyś bez znaczenia, zupełnie zwykły, przebija się na pierwszy plan. Dziś opowiada z niesłychaną mocą o tym co było ważne, zawiera przesłanie, którego wcześniej w nim nie widzieliśmy. Najprostsze przedmioty, najzwyklejsze zdjęcia i banalne drobiazgi niosą ze sobą ciągle nie zamknięte relacje z już nieobecnymi bliskimi.

Zdjęcia Jerzego Bonińskiego to bardzo osobista opowieść o relacji między synem i ojcem. O dorastaniu, o wyzwalaniu się spod wpływów rodzicielskiego domu, o podążaniu własną drogą, wreszcie o próbie ułożenia po latach nowych relacji między w pełni dojrzałymi, odmiennymi osobowościami, i o pamięci o bliskim, którego już nie ma. W swojej opowieści wykorzystuje dobrze sobie znane materie obecne także w jego obrazach: duże powierzchnie zderzających się barw i pojawiające się na nich znaki. Sięgając tym razem po fotografię, tworzy obrazy łatwiej komunikujące się z widzem, bo zawierające w sobie rozpoznawalne i czytelne elementy. Nie są to jednak obrazy rzeczywistości lecz tylko cytaty i odniesienia do niej. Wizje przywołane z pamięci łączą się z namacalnymi obiektami, śladami zdarzeń, świadectwami tego co było. Stara kartka pocztowa z rozmarzoną dziewczyną wpatrzoną w dal, przy pierwszym spojrzeniu ckliwy kicz, a to wiadomość adresowana do babci a więc emocjonalny łącznik pokoleń a jednocześnie przedmiot banalny. Tuż obok, na tym samym obrazie, domontowane najzwyklejsze, czarno-białe legitymacyjne zdjęcia. To coraz bardziej oddalający się ojciec. Mocny kolor, na tle którego dochodzi do tego spotkania, przyciąga. Stajemy przed intrygującą pracą o wielowarstwowym przekazie, nawet gdy nie znamy historii ukrytej za zdjęciami starszego mężczyzny i staromodną pocztówką i tak widzimy obraz mówiący o odchodzeniu i pamięci. Na innym zdjęciu dominuje odrutowany kubek o niemodnym dziś kształcie. Pokiereszowana przeszłość łączona misternie by dalej trwała. Seria zdjęć z drewnianymi klockami, te klocki mogą być dzisiejsze, ale tak samo dobrze mógł bawić się nimi ojciec a jeszcze wcześniej dziadek, i znów ten intensywny kolor. Za klockami ponownie legitymacyjne, czarno-białe zdjęcia. Postać z tych zdjęć przygląda się rozpadającej konstrukcji z klocków. Co i rusz sugestywne znaki. Niektóre niejednoznaczne, trudne do odczytania, zresztą nie zawsze takie precyzyjne odczytanie jest konieczne. Na niektórych obrazach zacytowane jest zdjęcie ściętych głów, zaskakuje porządek w ich ułożeniu, twarze pogodne, zdarzają się nawet uśmiechy, klarowna kompozycja, ciekawe światło. Nieprawdopodobne zderzenie dramatu i ładu. Na jednej z prac to zdjęcie zostało ustawione za przewróconym wiekowym już lusterkiem z drucianą podpórką. Postaciom ze zdjęcia lusterko już niepotrzebne. A podpórka zastygła w bezruchu przypominając swoim kształtem zardzewiałą, bo nie wykorzystywaną od dawna dziecięcą huśtawkę. Obrazy przemijania.

Fotografia przedstawiająca ścięte głowy pochodzi z obozu koncentracyjnego Stutthof a przywiózł je po wojnie ojciec Jerzego Bonińskiego, więzień tego obozu. Te szokujące zdjęcia zawierają w sobie całe pokłady znaczeń a jednocześnie są śladem jednostkowego doświadczenia. Opowieści Bonińskiego mają charakter uniwersalny. Opowiadając o własnych zmieniających się relacjach z ojcem i o własnym dojrzewaniu, używa elementów na tyle czytelnych i wspólnych dla nas wszystkich, że jego zdjęcia stają się punktem odniesienia także dla nas. Ta opowieść o przemijaniu, o rozpadaniu się jednych bytów i następowaniu kolejnych, dotyczy każdego. Bodaj najbardziej wymowne zdjęcie przedstawia autora stojącego przed symboliczną ścianą płaczu. Wyciszenie i uporządkowywanie samego siebie. To rozmowa bez świadków, autentyczna i szczera o relacjach z innymi, którą powinien przeprowadzić każdy z nas. Mocne i sugestywne zdjęcia Bonińskiego, pełne wyrazistych symboli i intensywnie działających barw, intrygująco zakomponowane, łączące w jednym kadrze obrazy dawne i elementy współczesne, wymuszają reakcję. Może warto pójść jego śladem by obudzić w sobie związki z ciągle żywą, wzbogacającą przeszłością i wzmocnić dzisiejsze związki z bliskimi."
Andrzej Zygmuntowicz

Green Gallery, ul. Krzywe Koło 2/4 Warszawa
Kontakt: www.greengallery.pl


Wystawy aktualne | Archiwum wystaw 2003-2012

redakcja|nota prawna
© 2003-2024 sztuka.net   Wszelkie prawa zastrzeżone.