Kopulaki, grzybki, okrąglaki, ule... Tak nazywane są eksperymentalne domki kopułowe osiedla Zakątek przy ulicy Ustrzyckiej na warszawskim Okęciu. Budynki te stanowią ewenement we współczesnej architekturze miasta. Są oryginalne i... mało znane, mimo, że obecne w pejzażu Okęcia od ponad czterdziestu lat. Stanowią przykład nieszablonowego myślenia o budownictwie jednorodzinnym i uporu mieszkańców w dążeniu do celu.
Historia osiedla sięga lat 50. XX wieku. Powstałe w 1956 roku z prywatnej inicjatywy środowiska warszawskich naukowców, Spółdzielcze Zrzeszenie Budowy Domów Jednorodzinnych Zakątek, zakupiło od prywatnych właścicieli teren leżący na peryferiach miasta, pomiędzy polami ziemniaków i kapusty, z przeznaczeniem pod budowę około siedemdziesięciu eksperymentalnych domów jednorodzinnych. Autorem projektu osiedla był architekt i wynalazca, inż. Andrzej Iwanicki (1930-2000). Budowa ciągnęła się latami. Brak podstawowych materiałów budowlanych, problemy prawne i rosnące lawinowo koszty spowodowały, że do 1966 roku, po obu stronach ulicy Ustrzyckiej, powstało zaledwie dziesięć z planowanych siedemdziesięciu budynków. W tym samym roku, Spółdzielnię postawiono w stan likwidacji. Wykończeniem istniejących i budową nowych "kopulaków", członkowie zlikwidowanej Spółdzielni mieli zająć się we własnym zakresie. W efekcie, nie powstał już żaden nowy budynek. Wiele osób zrezygnowało z inwestycji, godząc się ze poniesionymi do tej pory stratami.
Ulica Ustrzycka nie grzeszy długością. To w sumie mały odcinek drogi, po której obu stronach wzniesiono odpowiednio dwu- i trzykopułowe domki, wykonane w technologii monolitycznej, łupinowej. Pierwotnie osiedle liczyło cztery domki dwukopułowe i sześć trzykopułowych. Do ich budowy wykorzystano powtarzalne, czterdziestoczęściowe formy, na których układano zbrojenie zalewane następnie betonem. Powstałe w ten sposób, jednorodne konstrukcyjnie kopuły (o promieniu wewnętrznym 3,3 metra), ocieplano z zewnątrz plastrami pumeksu i tynkowano. Niektóre ściany zewnętrzne pokrywano mozaiką, wykonaną z kolorowych płytek ceramicznych. Każdy budynek miał piwnicę. Niektóre również garaż. Futurystyczna forma zewnętrzna obiecywała ciekawe wnętrze. W jego rozplanowaniu należało odrzucić oczywistość występowania płaszczyzn i kątów prostych. Ciekawym wyzwaniem musiało być wyposażenie tak skonstruowanego domu w podstawowe meble i przedmioty użytkowe. Ponoć nawet instalacja wodno-kanalizacyjna i grzewcza musiała być dostosowana do krzywizny ścian. Czy w latach 60. tych, w peerelu, produkowano krzywe rury?
Zgodnie z obowiązującymi w czasach peerelu przepisami (tzw. normatywami), powierzchnia użytkowa domu jednorodzinnego nie mogła przekraczać 110 metrów kwadratowych. Domki trzykopułowe w tej normie zmieściły się - oficjalnie, zgodnie z przepisami, ich powierzchnia wynosiła 92 metry kwadratowe. Tyle, że przepisy mówiły o powierzchni liczonej dla wysokości powyżej 2,2 metra... Tym sposobem, faktyczna powierzchnia domków trzykopułowych wynosiła 127 metrów. "Nadmiarowy" metraż, w dużej części użytkowy, "ukryty" był pod wszechobecnymi łukami ścian. Powierzchnia mniejszych, dwukopułowych domków wynosiła oficjalnie 55 metrów kwadratowych.
Centralną częścią domu był płaskostropowy łącznik na styku dwóch / trzech kopuł. Zaprojektowano tam jadalnię. Każda kopuła mieściła określone funkcje: w jednej przewidziano obszerny salon z kominkiem otwartym na jadalnię, w innych, podzielonych ścianami, kuchnię, sypialnię i pomieszczenia sanitarne. Charakter wnętrza salonu miała podkreślać okładzina kominka, wykonana z kamienia łamanego. Architekt, świadom potencjalnych problemów przyszłych użytkowników, zaprojektował również wyposażenie każdego wnętrza. Wg dedykowanego projektu powstała zabudowa użytkowa w postaci szaf i pawlaczy. Podłogi w pomieszczeniach wykonane były ze sztucznego, barwionego marmuru (estrichgips) lub PCV. Podłogi kuchni i łazienki wyłożone były charakterystyczną, kultową już dziś mozaiką, wykonaną z małych, czarno-białych płytek w formie szachownicy. Na ścianach kuchni i łazienki przewidziano białą glazurę. O wrażenia z długoletniego użytkowania domu trzeba już jednak spytać mieszkańców. A z tym, może być problem...
Wyrosłe niegdyś w środku przysłowiowego pola z kapustą osiedle, zmienia się. Otoczone zabudową osiedli z lat siedemdziesiątych i późniejszych, utraciło swój pierwotny urok "zakątka". Jego tło stanowi też paskudny, dominujący budynek urzędu państwowego, wykonany w importowanej z DDR, technologii typu "Lipsk". Największym jednakże problemem jest fakt, iż domków po prostu ubywa. Z dawnego, skromnego zespołu dziesięciu dwu- i trzykopułowców pozostało zaledwie kilka tych ostatnich. Pozostałe, zostały przez właścicieli zburzone lub przebudowane (wchłoniete przez nową zabudowę) bez oglądania się na ich specyficzny charakter. W cywilizowanym świecie, tego typu zespół unikalnych budowli, stanowiących jednolite, oryginalne założenie architektoniczno - urbanistyczne, byłby z pewnością objęty właściwym programem ochrony. Stanowiłby również kapitalną wizytówkę kultury materialnej danego społeczeństwa. W Warszawie, na takie działania przyjdzie nam jeszcze poczekać...
Foto i opracowanie © 2009: Paweł Giergoń
|