ARCHITEKTURA
WARSZAWA - SKOCZNIA NARCIARSKA NA WIERZBNIE
Paweł Giergoń    21-12-2009

Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie
Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie
Do lat pięćdziesiątych XX wieku w Warszawie istniały dwa skromne obiekty sportowe, które na wyrost można by uznać za wyczynowe skocznie narciarskie. Bodaj pierwszą była zbudowana jeszcze w latach dwudziestych skocznia w parku Agrykola. Odbudowana po wojnie w 1952 roku wg projektu inżyniera Mieczysława Samka i gospodarowana przez członków klubu sportowego Skra, pozwalała na rozgrywanie skromnych zawodów sportowych w dogodnych warunkach atmosferycznych. Zdarzało się również, że śnieg trzeba było zwozić na Agrykolę z chłodni lub pobliskiego (niezadaszonego jeszcze) lodowiska na Torwarze. Dość prymitywny obiekt o punkcie konstrukcyjnym K-20 posiadał drewnianą wieżę rozbiegową, skleconą z desek wieżyczkę sędziowską i pozwalał na oddawanie skoków na odległość ponad dwudziestu metrów. Wbrew pozorom, takie wyniki osiągali jedynie zawodnicy uprawiający ten sport wyczynowo. Rekordzistą skoczni (25 metrów!) był zakopiańczyk Władysław Gąsienica-Roj, akademicki mistrz świata z 1957 roku z Oberammergau. Jako obiekt sportowy, skocznia funkcjonowała do lat siedemdziesiątych XX wieku i na koniec użytkowana była wyłącznie przez amatorów. Później została rozebrana. Drugim, dużo skromniejszym obiektem tego typu były dwie małe skocznie w Lasku Bielańskim (punkty konstrukcyjne K-5 i K-15), wykorzystywane głównie przez studentów pobliskiej Akademii Wychowania Fizycznego oraz członków żoliborskiego klubu sportowego Spójnia.

Możliwości uprawiania skoków narciarskich w stolicy zmieniły się diametralnie w 1955 roku, kiedy to na warszawskim Mokotowie, na zboczu skarpy wiślanej, rozpoczęto budowę obiektu wyjątkowego w skali światowej – pierwszej nowoczesnej skoczni igielitowej o punkcie konstrukcyjnym K-38 - w założeniach projektantów umożliwiającej organizowanie międzynarodowych zawodów bez względu na porę dnia (sztucznie oświetloną) i warunki atmosferyczne (również w lecie). Była to zarazem pierwsza w świecie skocznia wzniesiona w eksperymentalnej konstrukcji kablobetonowej, wykonanej w całości z elementów prefabrykowanych w Warszawskich Zakładach Betoniarskich i Żelbetowych na Żeraniu. Autorami projektu był zespół inżynierów w składzie: arch. Jeremi Strachocki (główny projektant), arch. Mieczysław Strzelecki (współpraca), inż. Stanisław Herod (profil skoczni) oraz inż. Zenon Zieliński (konstrukcja).

Jak prawie wszystkie ważne z propagandowego punktu widzenia inwestycje Polski Ludowej, także budowa skoczni na Wierzbnie prowadzona była w tzw. "rekordowym tempie". Tym razem szczególnym motywatorem okazał się być organizowany w 1955 roku w Warszawie V Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów o Pokój i Przyjaźń, czyli cykliczne, sterowane z Moskwy biennale propagandy, ukazujące światu zafałszowany obraz rzeczywistości w państwach rządzonych przez reżimy komunistyczne. Obok Stadionu Dziesięciolecia, rozbudowanych o drugą nieckę basenów Legii, Parku Kultury i Wypoczynku na Powiślu oraz amfiteatru na Agrykoli, do użytku gości festiwalowych planowano również oddać ultranowoczesną, igielitową skocznię narciarską.

Produkcję prefabrykatów na Żeraniu rozpoczęto dopiero w czerwcu 1955 roku. Montaż zwiezionych na plac budowy przez Mostostal elementów konstrukcyjnych rozpoczęto 25 lipca, czyli zaledwie 6 dni przed otwarciem Festiwalu. Mimo iście stachanowskiego tempa pracy i stałego nadzoru zespołu projektantów, otwarcie skoczni w założonym terminie okazało się być niemożliwym. Powodem opóźnienia było niedostarczenie na czas przez inwestora... igielitu - najważniejszego elementu wyposażenia obiektu - bez którego warszawska skocznia stała się w 1955 roku bezużytecznym, aczkolwiek wzbudzającym żywe zainteresowanie zjawiskiem w krajobrazie architektonicznym stolicy. Do października owego roku udało się zbudować zaledwie rozbieg skoczni i tymczasowy zeskok. Już bez emocji i zbędnego pośpiechu, na rok 1956 przewidziano wzniesienie budynku gospodarczo-administracyjnego pod wstęgą rozbiegu, częściowo wkomponowanego w sztucznie powiększony nasyp progu i zeskoku skoczni. Plany przewidywały także wybudowanie stałej wieży sędziowskiej i prasowej oraz wzniesienie trybun ziemnych dla około 5000 widzów w dolnej części skarpy.

Zasadnicza konstrukcja skoczni składała się z wieży i trzech podpór dźwigających wstęgę rozbiegu. Wstęgę tę wykonano z korytek sprężonych kablami i zalanych betonem. Najbardziej obciążony element konstrukcji - wspornik środkowy - uzyskał formę ażurowego łuku, również wykonanego z elementów prefabrykowanych i sprężonych. Najciekawsza była jednakże imponująca wieża startowa, której konstrukcję wykorzystano jako poligon doświadczalny dla potrzeb budownictwa przemysłowego. Podstawą konstrukcji wieży był powtarzalny moduł złożony z trzech elementów żelbetowych – ramy w formie litery H, prefabrykowanych schodów i płyty podestowej. Z modułów tych wzniesiono siedem kondygnacji o łącznej wysokości 34 metrów, zwieńczonych trzema platformami startowymi o wymiarach 6x6 metrów. Co ciekawe, mokotowska wieża stanowiła zarazem prototyp prefabrykowanego budynku mieszkalnego w konstrukcji szkieletowej o maksymalnie dziesięciu kondygnacjach. Doświadczenia z tej budowy miały okazać się przydatnymi w masowym budownictwie mieszkaniowym. Dla wygody skoczków, w projekcie wieży przewidziano również miejsce dla dźwigu osobowego, mającego pokonać siedem z ośmiu kondygnacji (od przyziemia). Urządzenia dźwigowe miały być zlokalizowane w podziemnej kondygnacji głównej podpory wieży. Jak wiadomo, projekt ten nie został ostatecznie zrealizowany, zmuszając zawodników do wspinania się schodami na wysokość ósmego piętra nieosłoniętej niczym konstrukcji "prototypowego wieżowca". Trzy platformy startowe pozwalały na korzystanie z trzech długości rozbiegu (najdłuższy – pięćdziesiąt pięć metrów). Dystans ten pozwalał na osiąganie skoków o długości do czterdziestu pięciu metrów. W owym czasie, skocznia spełniała wymagania stawiane organizacji zawodów w klasie międzynarodowej.

Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie
Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie
Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie
Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie Warszawa. Skocznia narciarska na Wierzbnie

Korzystanie z nawierzchni igielitowej wiąże się z pewnymi, specyficznymi warunkami, które musiały zostać uwzględnione w procesie projektowania tego wyjątkowego obiektu sportowego. Jak wiadomo, powierzchnia igielitowa jest twarda i bardzo szybka. Zroszona wodą, w użytkowaniu przypomina zlodowaciały śnieg. O jakiejkolwiek zmianie kierunku jazdy czy hamowaniu nie może być wówczas mowy. Wiedzieli o tym konstruktorzy skoczni, którzy zrezygnowali z tradycyjnego rozwiązania płaszczyzn startowych z dojazdami bocznymi na rzecz trzech platform, na których start miał odbywać się ze środka taśmy rozbiegu. W tym celu zaprojektowano ruchome klapy, umożliwiające otwarcie części rozbiegu między płaszczyznami startowymi. Rozwiązanie inteligentne i bardzo nowoczesne. Bezpieczeństwo zjazdu z prędkością sięgającą nawet 70 km/h zapewniać miały betonowe, dodatkowo osłonięte drewnem bandy wstęgi zjazdowej, za którymi ukryto instalację zraszającą maty igielitowe oraz dyskretne oświetlenie trasy zjazdu.

Zeskok skoczni oparty został o sztucznie powiększony nasyp skarpy. Szerokość zeskoku w punkcie lądowania skoczka wynosiła osiemnaście metrów - wystarczająco dużo, by można było uznać go za bezpieczny. Strefa zjazdu i hamowania rozszerzała się u podnóża skarpy do imponującej przestrzeni o szerokości czterdziestu metrów. Po obu stronach zeskoku oraz na osi podłużnej zaprojektowano trybuny ziemne z miejscami siedzącymi, gotowe pomieścić nawet sześć tysięcy widzów. Dodatkowe cztery tysiące mogły oglądać zawody spoza trybun. W razie potrzeby, przewidywano możliwość rozbudowy miejsc do liczby trzydziestu tysięcy, na wzór rozwiązania zastosowanego na skoczni w Holmenkollen na przedmieściach Oslo. Pod trybunami, na osi podłużnej zeskoku zaprojektowano budynek mający pełnić funkcje gastronomiczne. Miały tam mieścić się również toalety, co w owym czasie było niewątpliwą innowacją.

Nieco poniżej progu skoczni zlokalizowano nowoczesną wieżę mieszczącą pięć stanowisk sędziowskich. Wieża ta, zaprojektowana w formie stalowego i oszklonego pawilonu osadzonego na żelbetowym słupie, wyposażona miała być w niezbędne do prawidłowego przebiegu zawodów urządzenia telekomunikacyjne oraz system nagłośnieniowy. Spiralne, żelbetowe schody pozwalały korzystać również z otwartej platformy dachu stanowiska sędziowskiego, będąc doskonałym punktem obserwacyjnym dla trenerów i komentatorów sportowych.

W 1956 roku rozpoczęto wznoszenie budynku usługowego, mającego w założeniach projektowych mieścić szatnie, magazyny sprzętu, warsztat z urządzeniami do konserwacji sprzętu i narzędziowni, paleniska do podgrzewania smarów (!), świetlicę, bufet i ambulatorium. Jednopiętrowy budynek wkomponowany został w struktury konstrukcyjne drugiej i trzeciej podpory wstęgi rozbiegu oraz w swojej wschodniej części w nasyp progu zeskoku. Parter budynku, podobnie jak główna podpora wieży, wzniesiony został z masywnych, ociosanych bloków granitu. Wyższa kondygnacja wykonana została z prefabrykowanych elementów żelbetowych o charakterystycznym, rytmicznym podziale elewacji wypełnionej szkłem okien i drzwi prowadzących na okalający tę kondygnację taras. Masywny i zróżnicowany w swoim wyrazie architektonicznym budynek przywołuje na myśl znakomite realizacje architektów warszawskich - Anny i Aleksandra Kodelskich - projektantów trzech budynków stacji kolejki linowej w Kuźnicach, Myślenickich Turniach i na Kasprowym Wierchu. Taki też był zapewne zamysł projektantów budynku skoczni na Wierzbnie. Granitowa, typowo tatrzańska architektura przyziemia budynku w połączeniu z lekko klasycyzującą, modernistyczną formą wyższej kondygnacji może być postrzegana jako wyraz hołdu złożony przez projektantów starszym kolegom po fachu. To także udana próba przeniesienia na grunt warszawski ducha monumentalnej architektury tatrzańskiej lat trzydziestych XX wieku.

Walory plastyczne założenia architektoniczno-krajobrazowego skoczni na Wierzbnie były jednym z najistotniejszych zagadnień projektu realizowanego przez architektów Jeremiego Strachockiego i Mieczysława Strzeleckiego. Celem projektantów - skontrastowanie formy i wyrazu architektonicznego obiektu z otaczającą zabudową mieszkalną skarpy na warszawskim Mokotowie. Cel ten osiągnięty został znakomicie. Dolna, granitowa część budynków skoczni ginęła wkomponowana w poziom terenu. Nad otoczeniem dominowały zaś beton, stal i szkło. Dopełnieniem kompozycji przestrzennej miało być stosownie zaprojektowane zadrzewienie terenu, pełniące funkcje dekoracyjne i użytkowe - drzewa miały też chronić skoczków przed nagłymi podmuchami wiatru. Wzniesiona ostatecznie i oddana do użytku w 1959 roku skocznia na długie lata drastycznie zdominowała krajobraz mokotowskiego fragmentu skarpy warszawskiej, stając się z czasem jej integralną częścią.

Jako w pełni funkcjonalny obiekt sportowy, skocznia wykorzystywana była do lat osiemdziesiątych XX wieku. Z początku, z uwagi na problemy technologiczne z utrzymaniem śniegu na nawierzchni igielitowej, nie była wykorzystywana w miesiącach zimowych. W ciepłych porach, sprawdzała się znakomicie jako jedyny tego typu obiekt sportu wyczynowego w Polsce. Rozgrywano na Wierzbnie cykliczne zawody o Mistrzostwo Warszawy. Trenowała tu w miesiącach letnich ścisła czołówka polskich skoczków narciarskich. Warszawski obiekt gościł m.in. złotego medalistę olimpijskiego z Sapporo, Wojciecha Fortunę i Stanisława Pawlusiaka, wicemistrza świata z Zakopanego z 1962 roku. Oficjalnym rekordzistą skoczni był Antoni Łaciak, który pokonał odległość 40,5 metra. Nieoficjalny rekord (48 metrów) należy jednak do Janusza Dudy. Mimo tych chwalebnych wyczynów, przez większość czasu skocznia stała niewykorzystywana. Już we wczesnych latach sześćdziesiątych na łamach Stolicy kpiono, że "podobno odbywają się tu czasem zawody". Trudno dziś ustalić przyczynę tego stanu rzeczy - czy zawiniło skromne zainteresowanie tego typu sportem wyczynowym wśród mieszkańców Warszawy, czy też liczba skoczków w Polsce była tak nikła, że nie opłacało się transportować ich spod Tatr na treningi do stolicy. Faktem jest, że wkrótce ochrzczono ją mianem "widma". Tak zwana transformacja ustrojowa i kryzys początku lat dziewięćdziesiątych okazały się być zgubne dla losów skoczni jako czynnego obiektu sportowego. Zamknięta od końca lat osiemdziesiatych niszczała do czasu, kiedy od konstrukcji przęseł wstęgi rozbiegu, z wysokości kilkudziesięciu metrów zaczęły odpadać fragmenty betonu. Zapadła wówczas decyzja o demontażu pierwszego przęsła rozbiegu w celu zapobieżenia katastrofie budowlanej. Taki też stan zachowania prezetuje skocznia do dziś.

To chyba ostatni moment na wycieczkę w przeszłość i zarazem dramatyczną teraźniejszość warszawskiego sportu zimowego na Mokotowie. Stan obiektu jako całości jest agonalny. Odcięta od wstęgi rozbiegu, eksperymentalna drzewiej wieża startowa grozi w każdej chwili zawaleniem. Teren zeskoku na skarpie porasta gąszcz wszelkiej maści drzewo- i krzewostanu, skutecznie zacierającego różnice wysokości w nie płaskim przecież terenie. W stanie kompletnego rozkładu pozostają jakiekolwiek urządzenia (latarnie, schody, trybuny) na zboczu zeskoku. W gęstwinie drzew i krzewów giną też wzniesione z granitu trzy bramy dla widzów u podnóża skarpy. Rdzewieje stalowa konstrukcja pawilonu wieży sędziowskiej, strasząc powybijanymi szybami i płatami odłażącej farby. Próchnieją też deski rozbiegu, wielkimi połaciami dziur ukazując żelbetowe podłoże zjazdu. Najlepiej zachowany pozostaje dziś budynek usługowy, którego masywna konstrukcja jak i aktualne funkcje komercyjne skutecznie zapobiegają poważnej destrukcji. Ma tu swoje siedziby kilka skromnych firm.

Paradoksalnie, w chwili, kiedy jako społeczeństwo przeżywamy renesans zainteresowania skokami narciarskimi, ginie bezpowrotnie jeden z najciekawszych obiektów sportowych lat pięćdziesiątych na świecie - igielitowa skocznia narciarska w przeszło dwumilionowym mieście, gdzie bez wątpienia znalazłaby się odpowiednio liczna rzesza dzieci i młodzieży chętnej do uprawiania tego trudnego i wymagającego sporej odwagi sportu.

Foto i opracowanie © 2010 Paweł Giergoń
Foto archiwalne: Architektura, Stolica


Bibliografia:
Krzysztof Blauth, "Tereny narciarskie w Warszawie". Stolica 1954 nr 6
"Skocznia narciarska na Wierzbnie". Stolica 1955 nr 35
Jeremi Strachocki, "Skocznia narciarska w Warszawie". Architektura 1956 nr 1
Adrian Dworakowski, Przewodnik po polskich skoczniach 2009.



redakcja|nota prawna
© 2003-2024 sztuka.net   Wszelkie prawa zastrzeżone.