HISTORIA SZTUKI
JEDWAB I PĘDZEL
Paweł Giergoń    11-02-2005

Danuta Wróblewska

Nie ma nic bardziej poruszającego jak gra koloru skojarzona ze światłem, lekkością materii, ruchem. Nowością jest spektakl formy zagarniającej nas ze wszystkich stron - jej ogrom i jednocześnie zwiewność. Nowością jest różnorodne sprzężenie tej formy z przestrzenią. Nowością wreszcie jest intensywność jej obecności i języka. To malarstwo na jedwabiu, polska propozycja artystyczna. Przyzwyczailiśmy się do jedwabnej garderoby, chust, szali i szalików. Wspominamy z szacunkiem dalekowschodnie malowanie tuszem na jedwabnym podłożu. Jednak nigdy nie były to praktyki ważne dla sztuki współczesnej w tej części świata. Wydaje się, że nowe doświadczenia poczynione przez kilkoro polskich artystów wprowadzą świeży powiew zarówno w dziedzinę malarstwa rozumianego jako "sztuka wysoka", jak i pokrewnej mu twórczości dekoracyjnej. Polska tradycja w sztukach pięknych pierwszą rolę oddawała malarstwu. Galerie narodowe były zawsze i przede wszystkim galeriami obrazów. Wrażliwość na sprawy koloru jako pierwszego czynnika budującego formę spowodowała, że decydujący głos mieli koloryści, polscy wnukowie i prawnukowie impresjonizmu zaszczepionego pod polskim niebem. Ale to nie wszystko. Znaczną rolę w ogólnej kulturze plastycznej w Polsce odgrywała zawsze tkanina, choć mniej się to pokazywało i afirmowało, choć sprawa zamknięta była w przedziale sztuki stosowanej (użytkowej, dekoracyjnej): i ta chłopska o niebywałym ładunku szorstkiej urody, i dworska, i mieszczańska w postaci robótek ręcznych obowiązujących całe pokolenia kobiet, i artystyczna wreszcie, swobodna w kształtowaniu.

W środku Europy - o czym z zadziwieniem piszą badacze - na przecięciu wpływów Wschodu i Zachodu, Północy i Południa, ale w całej swojej europejskiej intensywności, powstawały hafty, aplikacje, makaty i kilimy o niepowtarzalnym charakterze. Tak było przez wieki. Ta tradycja zrodziła w połowie wieku dwudziestego nową obecność tkaniny artystycznej pomiędzy głównymi działami plastyki - tkaniny, która potrafiła, skupiając na sobie uwagę świata, dać przykład działania niczemu niepodległego. I choć w wyższych uczelniach artystycznych malarstwo jest w dalszym ciągu siłą przywódczą, to tkanina jest w stanie z nim rywalizować. Świadomość jej obecności jest wyzwaniem dla malarzy. Malarstwo natomiast polską tkaninę odżywia. Ta wymienność jest wzbogacająca. Wpływy jednej dyscypliny na drugą były widoczne na różny sposób. Jednak dzieckiem bezpośrednio poczętym z tego zbliżenia stało się właśnie malarstwo na jedwabiu. Odrodzone z wcześniejszych dokonań i zasilone zarówno Wschodem i Zachodem (jak to się w Polsce już wielokrotnie zdarzało), zbiera ono dzisiaj doświadczenia najwyższe, łącząc w nich czystą radość tworzenia z własnym opisem świata i kontemplacyjną koncentracją.

W procederze malowania na jedwabiu, nowości ostatnich lat, spotkało się pięcioro warszawskich twórców, wychowanków tej samej Akademii Sztuk Pięknych i spadkobierców tej samej tradycji - przekraczania granic warsztatowych, łączenia dawnego z nowym. To artyści z doświadczeniem i wieloletnią praktyką, zbliżeni wiekiem i skłonnością do poszukiwań, fantaści i poeci materii. Są nimi malarze - Wojciech Sadley, Grzegorz Pabel i Jacek Dyrzyński oraz projektanci i tkacze warsztatowi - Krystyna Arska-Perepłyś i Stanisław Trzeszczkowski. Malarze związani są nadal z warszawską Akademią, już jako wychowawcy w sztuce, pozostała dwójka działa w Instytucie Wzornictwa Przemysłowego jako projektanci i organizatorzy spraw projektowania, a Trzeszczkowski jako dydaktyk w Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie i Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Związało ich grupę zainteresowanie dla tej dziedziny malarskiej, pewne doświadczenie niektórych z nich, jak również wspólna im wszystkim potrzeba odmiany własnego warsztatu.

Terenem ich doświadczeń stała się malarnia Zakładów Jedwabiu Naturalnego w Milanówku pod Warszawą, gdzie dwukrotnie - za pomocą subsydiów Ministerstwa Kultury i Sztuki, a następnie poprzez samofinansowanie, udało się im zorganizować sobie pracę. Plonem tych warsztatów, poprowadzonych jak gdyby na uboczu normalnego życia zawodowego każdego z artystów, stała się ogromna ilość dzieł, które zasiliły pierwsze specjalnie im poświęcone wystawy. Zarówno w kraju, jak i poza Polską prezentacje te spotkały się z najwyższym zainteresowaniem. Na Międzynarodowym Triennale Tkaniny w Łodzi, wystawie ściągającej najcenniejsze przykłady sztuki włókna z całego świata, gigantyczne w rozmiarach malowidło na jedwabiu autorstwa Wojciecha Sadleya otrzymało srebrny medal. Zacznijmy więc od niego.

Wojciech Sadley ma za sobą studia zarówno muzyczne, jak i plastyczne (architektura wnętrz i malarstwo), co w sumie daje szeroką wyobraźnię twórczą i nietypowe metody działania. Sadley jest artystą uprawiającym bardzo dużo technik warsztatowych i sięgającym po różne materiały. Dla niego ważne są: światło, przestrzeń i kolor, osadzone przede wszystkim na glebie malarstwa. Rozedrgane barwami wielkie płaty jedwabiu, za temat przetworzone fragmenty natury lub sprowadzone do surowej kompozycji czystych form, stają się malarskim psalmem lub trenem. Ogrom ich prac i ich rozmach oszałamiają widza postawionego pośrodku prawdziwego żywiołu sztuki.

Znanym polskim malarzem sztalugowym jest Grzegorz Pabel. I u niego przejście z płótna na jedwab nastąpiło łatwo. Kompozycje Pabla biorą się ze świata organicznego, który jest jego stałym tematem. Metafizyka drzewa, siła formy pionowej, duchowość dawnych pejzaży chińskich i japońskich, oto co zasila jego wyobraźnię. Wyobrażenia rzeczy są jednak u niego tylko znakami graniczącymi z abstrakcją, który wyrazistości dodaje ciemna skala barw skontrastowana z polami czystej bieli.

Najmłodszy z malarzy Jacek Dyrzyński, również profesor w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, należy do formacji postkonstruktywistów. Zajmuje go elementarna wyrazowość plastyczna, z upodobaniem od lat bada harmonie barwne w układach płaskich i przestrzennych. Stałym motywem jego prac jest kwadrat we wszelkich możliwych mutacjach i przekształceniach. A więc cechą tej sztuki jest spokój kompozycyjny, który jest wstępem do prawdziwego spokoju kontemplacyjnego. Dyrzyński pracuje seriami i cyklami. Wyzyskując wpółprzejrzystość jedwabnej materii buduje obiekty wielowarstwowe, o nakładającym się na siebie w przestrzeni rysunku kompozycji, zmienne w ruchu krążącego wokół widza.

Krystyna Arska-Perepłyś zwróciła się w kierunku jedwabiu od praktyki projektanckiej i eksperymentów z tkaniną unikatową. Pierwszy warsztat dawał jej wiedzę o "architekturze" rzeczy użytkowych i podtrzymywał silnie myślenie logiczne; drugi natomiast pobudzał wyobraźnię do swobodnych i mniej kontrolowanych gier z materią. W rezultacie spotkania z jedwabiem Arska zaproponowała kompozycje "policzalne", wyprowadzane z modułu, jakim jest zazwyczaj okrąg lub jego część. Jest to sztuka z zasady nieprzedstawie-niowa, kierująca się jasnością układów, prostotą założenia i powściągliwością emocjonalną. Jednak ten elementarz formalny poddany jest u niej tonującemu działaniu wąskiej, lecz bardzo wysublimowanej palety malarskiej.

Wreszcie Stanisław Trzeszczkowski - tyle samo twórca, co organizator życia tej grupy, jej promotor i sekretarz. Od dwudziestu lat stoi blisko spraw tkaniny w każdej postaci, od przemysłowej i dekoracyjnej po miękkie dzieło unikatowe. Wcześniej malował już na jedwabiu, było to jednak działanie o programie użytkowym. Jego dzisiejszy zwrot w stronę jedwabiu jest wyborem wolności artystycznej. Tym ważniejsze dla tego twórcy, że konstytuujące wnętrze treści jego malarstwa. Trzeszczkowski bowiem - podobnie zresztą jak każdy z jego kolegów - nie dekoruje podłoża dla przyjemności tylko oczu. Tu chodzi o znacznie więcej. Jeśli tamci szukają unii ze światem poprzez przyswojenie i uświęcenie form naturalnych albo znaków wyzwalających zdolność medytacji, to on odnosi się bezpośrednio do człowieka i symboli jego obecności. Ślad ręki, sugestia ikarowego spadania czy lewitacji, piramidy nieokreślonych kultur, składają się na ten dramatyczny pejzaż szczątków, który jest konkluzją, a przynajmniej refleksją nad światem. Jego monumentalne prace pt. "Kulisy" zdobyły wyróżnienie na XI Międzynarodowym Triennale Tkaniny w Łodzi 2004.


Każdy z pięciorga artystów przenosi na jedwab swój własny program ideowy i formalny, różny od powstałych. Wystarczy się tylko wczytać w płachty miękkich obrazów, sięgnąć głębiej i zobaczyć tylko urodę zewnętrzną tych rzeczy. Przyjąć wyzwanie treści i pobyć z ich zawartością dłużej. Jest to bowiem malarstwo mądre mądrością ludzi doświadczonych i myślących. Poza tajemnicą treści spotykamy się tutaj z mało znanym warsztatem wykonawczym. Jedwab jest malowany w bardzo specjalny sposób, nigdy przypadkowo. Pracę zaczyna się i kończy własnoręcznym wyszorowaniem stołów. Potem się na nich ciasno upina płat materiału - obrazu. Materią bywa żorżeta, płótno lub krepa jedwabna, każda inna w grubości, splocie i konsystencji. Malujący zarysowuje kompozycje farbą wyciskaną z gumowej gruszki, a potem już maluje szerokim pędzlem. Rzadka, lejąca się jak mleko farba, jak w "drippingu" skłania do szybkich ruchów ręki i decyzji bliskich improwizacji artystycznej. Narzędziami w tym przyspieszonym balecie gestów są pędzle, gruszki, pisaki gąbkowe pojedyncze i wieloramienne. Rozprowadza się nimi barwnik czysty, co daje efekt laserunkowy, i barwnik z zagęszczalnikiem, co przypomina rezultaty malarstwa olejnego. Proces malowania odbywa się zawsze na mokrym podłożu - obraz jest wtedy znacznie ciemniejszy niż ten ostateczny, po upraniu i wyschnięciu jedwabiu. Po koniecznym zabiegu parowania materii, w czasie którego farba przenika jedwab na wskroś, a obraz staje się dwustronny, i po uprasowaniu kolory kompozycji nabierają specjalnego, delikatnego połysku. Całość uzyskuje lekkość i poświatę. Sztuka z natury swojej łączy ograniczenia z wolnością, zna wpływy i powiązania warsztatów wykonawczych. Plon doświadczeń technicznych i artystycznych zebrany w ostatnim czasie przez pięcioro polskich twórców jest tego krzepiącym dowodem. Wydaje się, że może on wzbogacić w jednakowym stopniu sztukę czystą, co użytkową, dać tyle samo inspiracji wyobraźni samego artysty, co otworzyć szerzej oczy i serce oglądającym. Plon ten mówi również, jakże optymistycznie, o tym, że przyszłość sztuki jest harmonijnie powiązana z przeszłością, a teraźniejszość powinna się pomiędzy nimi rozpinać jako pomost. Malarstwo na jedwabiu jest sztuką samodzielną, ale - kiedy bliżej mu się przyjrzymy - prowadzi dalej w czasie i przestrzeni, łącząc różne doświadczenia. Jest twórczym łącznikiem. Mimo tego bogactwa paranteli w jego herbie widać przede wszystkim pędzel i paletę.


redakcja|nota prawna
© 2003-2024 sztuka.net   Wszelkie prawa zastrzeżone.